Ultradźwięki

Treść listu Józefa Z. - wersja uzupełniona

23/07/2000

Szanowny Panie

Jedną z tajemnic operacyjnych byłej SB był sprzęt do prowadzenia ingwilacji wobec opozycji politycznej w Polsce. Powszechnie znane są sposoby podsłuchiwania. Oglądamy je w filmach, czytamy w książkach i mniej więcej wiemy, jak to działa i jak przed nimi się bronić.

W takiej sytuacji trzeba było opracować coś nowego. Wybór padł na zakres drgań zwanych ultradźwiękami. W latach pięćdziesiątych zasada echolokacji została wykorzystana do badań materiałów, a także badań medycznych. Technika ultradźwiękowa rozwija się równolegle, a raczej dzięki rozwojowi elektroniki. Zwłaszcza od czasu wprowadzenia techniki półprzewodnikowej w latach 50-tych.

Dzięki miniaturyzacji układów scalonych, zewnętrzne wymiary aparatów nie rosły lecz ogromnie wzrastała i wzrasta nadal ilość otrzymywanych informacji i pełnionych funkcji, a także dokładność wyników i jakość ich zobrazowania. Charakterystycznym przykładem takich urządzeń jest hydrolokator o dużym zasięgu, a także ultradźwiękowe urządzenia do oczyszczania drążenia, spajania materiałów itp.

Poza wymienionymi urządzeniami dużej mocy istnieje obszerna grupa urządzeń małej mocy których sprawność promieniowania nie ma zasadniczego znaczenia, gdyż na ogół w generatorze elektronicznym istnieje dostateczny zapas mocy. Przykładem może być ultrasonografia i detektoskopia.

Przy prawidłowej konstrukcji urządzenia (zwłaszcza przetwornika ultradźwiękowego) i odpowiednim wzmocnieniu, moc promieniowania potrzebna do uzyskania obrazu na ekranie telewizyjnym jest tak mała, że obserwacja ultrasonograficzna jest dla pacjenta zupełnie bezpieczna. Chyba że nasz "pacjent" jest daleko i w dodatku za jakąś przeszkodą, co się wiąże z używaniem dużych mocy i wysokich częstotliwości (kilkadziesiąt Megahertzów) lub wyższych, możliwe jest uzyskanie obrazu o bardzo dużej zdolności rozdzielczej, czyli zobrazowania bardzo drobnych szczegółów.

Nie można wykorzystać efektu Dopplera w sytuacji kiedy pomiędzy ofiarą a nadajnikiem jest przeszkoda np. ściana która daje większe echo-odbicie niż ludzkie ciało. Dlatego też zdecydowano się wykorzystać zjawisko "cienia" i "rezonansu" które są opisane w literaturze fachowej. Wiązka o wysokiej częstotliwości i co za tym idzie przenikalności, przechodzi przez przeszkody ogólnie spotykane w mieście. Są to płaszczyzny w swojej strukturze nieruchome i tym samym dające statyczne tło.

Jeżeli po drodze wiązka przejdzie przez "ofiarę" to zostanie zmieniona strukturą ciała i jego ruchomymi elementami, jak serce, struny głosowe, przepływająca krew, napinanie mięśni i.t.p. Od tego momentu wiązka niesie informację dalej przed siebie, aż w końcu trafia na stanowisko obiorcze które może mieć monitor i mamy wtedy obraz z głosem. Możemy określać stan emocjonalny osoby z obrazu. Bez monitora możemy tylko podsłuchiwać. Jeżeli ofiara się przesuwa należy przesuwać wiązkę tak żeby ciągle padała na ofiarę i jednocześnie szła dalej na odbiornik.

Z odległością, wiązka przybiera kształt stożka i się zozszerza. Jeżeli wyjdziemy z osi stanowisko-stanowisko, stajemy się nie uchwytni. Jeżeli możemy rozmawiać z prześladowcami to oznacza że jesteśmy w danej chwili w osi stanowisko-stanowisko. Średnica wiązki może być rzędu kilku do kilkunastu metrów, zależnie od odległości pomiędzy stanowiskami i naszego miejsca na osi. Wszystko sprowadza się do umiejętnego rozmieszczenia stanowiska aktywnego i biernego w dowolnej liczbie np. po okręgu. Wtedy chodząc po mieście możemy sobie rozmawiać z prześladowcami i ich słyszeć.

Jak widać taka działalność wiąże się sie z użyciem środków i ludzi. Trzeba umieć to zorganizować i można powiedzieć że jesto to większa akcja. Możemy też "strzelać" na ślepo tzn. do generatora ultradźwiękowego zamontować lunetę i dzięki temu trafić w daną osobę zaciskając jej jakieś mięśnie lub tylko gadać i to w "ciemno" na wyczucie ponieważ nie mamy odbiornika na końcu naszej wiązki i nie wiemy co nam odpowiada "ofiara" lub w jakim stanie napięcia znajduje się jej ciało.

Możemy też jeden nadajnik umieścić na wieżowcu i gadać sobie różne głupoty. Fala będzie się niosła po całym osiedlu i będzie się zachowywać jak światło lub fala akustyczna - tzn. odbija się od innych bloków aż do wygaśnięcia. Tylko ofiara będzie to słyszeć. Stanowiska bez monitora mogą być dosyć małe, zasilane z akumulatorów. Można je montować na samochodach, nosić w plecakach. Często są połączone z radionadajnikiem, żeby stanowisko aktywne miało informację jak jest słyszalne. Jak się można domyśleć stanowiska można namierzyć korzystając z odbiorników typu "skanery" przeczesujących możliwie szeroki zakres częstotliwości radiowych i służący do odsłuchu wszelkich nadajników. Np. Japoński AR3000A www.aorja.com lub www.demon.co.uk/aor/

Ciągła emisja wiązki od nadajnika przez ofiarę do odbiornika umożliwia zobrazowanie ruchomych elementów badanego obszaru - ruchów mięśnia sercowego, zastawek, tętna, mikroruchów mięśni krtani, strun głosowych (całego aparatu mowy) co w naszej sytuacji jest niezwykle ważne. Energia ultradźwiękowa wytworzona przez przetwornik może być skupiona na bardzo małej powierzchni za pomocą koncentratora, co pozwala na osiągnięcie bardzo dużej gęstości mocy. Ponadto w strefie bliskiej istnieje bardzo atrakcyjna możliwość zmniejszania jej średnicy przez zogniskowanie promieniowania. Otrzymujemy wtedy wyraźny obraz telewizyjny mikro-ruchów krtani, które przy użyciu przetwornika akustycznego obrazu stają się dla nas słyszalne, podobnie jak odgłos bicia serca płodu przy badaniach U.S.G. Tak wygląda techniczna strona tej działalności.

Ale żeby osiągnąć kontrolę i inetraktywne połączenie z daną osobą t.z.n. ona nas słyszy i my ją słyszymy, należy podać jej środki chemiczne które ją uszkodzą. Celem środka jest wywołanie skurczu mięśni gładkich i prążkowanych na stałe oraz pozostanie tam. Środek powinien sam trafić tam gdzie chcemy, a chodzi przecież o gardło.

Jak Pan wie tarczyca wychwytuje i kumuluje jod/jodek. To jest jeden ze składników. Podając preparat zaczynają się kurczyć mięśnie aparatu głosowego oraz mięśnie u podstawy czaszki które zakłócają obieg płynu rdzeniowo-mózgowego, powstaje także niedotlenienie podwzgórza, a to już zaczyna wpływać na zachowanie w kierunku nerwicy, a także upośledzenie funkcji logiczno-intelektualnych i pamięci.

Mięśnie które są delikatne i malutkie reagują praktycznie po kilku "razach" np: nerki. W większych mięśniach środek potrzebuje czasu żeby osiągnąć stężenie znaczące dla wiązki ultradźwiękowej. Obecność środka w organiźmie praktycznie nie przeszkadza w życiu. Nie sygnalizuje swej obecności jakimiś dużymi zaburzeniami a drobne dolegliwości ze strony układu nerwowego można złożyć na karb trybu życia, zapracowania, braku wypoczynku i.t.d. Praktycznie nie ma co powiedzieć lekarzowi, bo te objawy należą to tzw. wieku cywilizacji i tu trzeba przyznać że ofiara jest praktycznie bezbronna.

Wracając do składu środka chemicznego jest on dwuskładnikowy i mieszany w różnych proporcjach, zależnie od sytuacji. Jeden składnik rozszerza naczynia krwionośne i mięśnie, wywołuje poty. Intensywność zależy od jego stężenia, w większych ilościach powoduje zaczerwienienie skóry twarzy, jego smak jest kwaśny. Mocz staje się mocno żółty, zwiększa się na krótko poziom vilirubiny we krwi.

Drugi składnik w smaku słonym powoduje tylko skurcze. W Polsce był to roztwór kontrastowy na bazie jodu, pierwotnie stosowany w tomografii komputerowej, potem odpowiednio zmodyfikowany. Taki preparat zawiera w sobie granulki gazu, które zostają uwięzione w mięśniach razem z jodem lub jodkiem, zależnie od wersji. Jedyny sposób wydalenia jodku, to przez skórę w postaci ropnych wyprysków.

Niestety nerki na tym etapie są już "załatwione". Taka mieszanka powoduje że układ najpierw się rozszerza a potem zostaje skurczony. Dotyczy to żył, mięśni nerek a to oznacza że już tego nie wydalimy, najwyżej możemy wypocić przy okazji wypychając z mięśni które będą pracować jak na siłowni. W mięśniach nie pracujących pozostanie jodek i granulki gazu, także we krwi.

Jeżeli taką krew potraktujemy wiązką ultradźwiękową zaczyna bardzo gęstnieć, grozi to zatorem w mózgu. Jeśli będziemy naddźwiękawiać mięśnie podstawy czaszki, podwzgórze, ciało migdałkowate, mięśnie karku to możemy kurczyć i rozszerzać te elementy, a co za tym idzie wywoływać objawy senności, strachu, spokoju, podenerwowania, skłonności do papierosów i alkoholi, nadpobudliwości płciowej, wesołkowatości, wariackie i dziecinne zachowania. Kierując wiązkę na szyję możemy skurczyć mięsień do tego stopnia że zostanie zaciśnięta żyła szyjna odpływowa po prawej stronie karku. To spowoduje rozległy wylew z porażeniem lewej strony ciała. O ile wiem rzadko kto przeżywa. Jak widać możemy zabijać na odległość wiązką ultradźwiękową, praktycznie bezkarnie a ofiara jest bezbronna.

Używki powodują krótkotrwałe rozluźnienie i poprawę samopoczucia ofiary, niestety trzeba z nich zrezygnować. Dowcip polega na szybkości rozchodzenia się ultradźwięków w różnych ośrodkach. Inna jest w betonie, inna w metalu, inna w kościach, inna w tkance miękkiej, inna w gazach. Na granicy tych ośrodków fala raz przyśpiesza, a raz zwalnia i znowu przyśpiesza. Powstają różne odbicia i reakcje danych ośrodków.

Nie chcę robić wykładu na ten temat ponieważ jest dużo dostępnej literatury. Jeszcze omówię zachowanie aparatu mowy. Posiada on taką właściwość, że jak czytamy w myślach to powstają mikroruchy mięśni. Jeżeli skurczymy je środkiem i wypełnimy gazem to staną sie one czytelne dla wiązki ultradźwiękowej. Wtedy możemy mówić głośno lub w myślach, zawsze będziemy słyszalni tak jakbyśmy mówili na głos.

A jak to się dzieje że słyszymy naszych prześladowców. Przypomnę że wszystko mamy napięte, także mięśnie aparatu słuchowego i błony bębenkowej. Takie napięcie powoduje przesunięcie czułości ucha w stronę ultradźwięków. Ofiara doskonale słyszy wysokie dźwięki z dużej odległości. Przykładowo odgłos ciętego metalu piłą powoduje silne podrażnienie uszu. W skrajnych przypadkach ofiara słyszy ciągły szum, efekt napięcia. Jeżeli teraz nadajnik ultradźwiękowy zogniskujemy na głowie lub obok ucha ofiary i zaczniemy gadać - nadawać, albo inaczej - modulować wiązkę głosem w dowolnym zakresie częstotliwości ultradźwiękowej zostaniemy usłyszeni jako głosy obok głowy ofiary lub głosy które będziemy mogli zlokalizować skąd dochodzą. To miejsce jest jednocześnie kierunkiem skąd przychodzi wiązka. Jeśli wiązkę rozproszymy, to głosy będą dochodziły do osoby jakby z podwórka lub z pomieszczenia albo korytarza, zależnie od tego przez jakie pomieszczenia przechodzi wiązka.

Jeżeli skierujemy dwie wiązki o takich samych parametrach na głowę ofiary będące w osi ucho lewe-ucho prawe. Powstanie efekt stereo i wtedy głosy są spostrzegane jak własne myśli, gadające i żyjące własnym życiem. Jeżeli mamy tylko jedno ucho zaciśnięte naczyniowo, najczęściej lewe (słychać w nim szum) raczej takiego efektu nie będzie. Nawet ustalenie kerunku wiązki jest wtedy nie możliwie, ponieważ jakkolwiek nie staniemy, będziemy słyszeć tylko jednym uchem. To jest atut prześladowców. Oczywiście postronne osoby niczego nie usłyszą, chyba że nietoperze i psy.

Efekt stereo osiągany przez dwa przetworniki można zastąpić jednym przetwornikiem, kierując wiązkę z dołu poprzez podniebienie do wnętrza czaszki. Odwrotnie, poprzez czubek głowy nie można bo wiązka odblokuje podwzgórze.

Obniżenie częstotliwości wiązki powoduje większy wpływ na układ kostny. A efekt może być taki że wylecą nam plomby z zębów, następnie dziury się szybko powiększą aż w końcu ząb się rozleci. Sygnałem który na to wskazuje jest przy porannym myciu zębów woda w kolorze żółtawo-brązowym, jest to sproszkowana tkanka kostna zęba.

Uważam że nie można tu mówić o jakiejkolwiek kontroli umysłu. Jedynie hipnoza spełnia te warunki. Sytuacja przedstawiona powyżej sprowadza się do zwykłego rozregulowania, ewentualnie uszkodzenia mózgu i upośledzenia jego funkcji. A to już zwykły stan choroby tylko że dosyć trudny do zdiagnozowania. W sytuacji wyleczenia mózgu i ciała, znika wszelka tzw. "kontrola umysłu". Ale pozostaje sprawa kryminalna!

A teraz jak wygląda "miejsce pracy". Osoby które monitorują "ofiarę" mają przed sobą kolorowy monitor i obraz będący obróbką tego co zobaczyła wiązka ultradźwiękowa odebrana przez drugie stanowisko po "przepuszczeniu" jej przez ofiarę. Ściany i stropy nie mają dużego znaczenia ponieważ są to płaszczyzny jednorodne pod względem struktury materiałów i statyczne, tzn. nic się w nich nie rusza i nie zakłóca obrazu. Jest wtedy jednolite nie ruchome tło na ekranie.

Każda zmiana nastroju ofiary powoduje że mięśnie i naczynia krwionośne organizmu minimalnie się rozszerzają lub zwężają. To powoduje zmianę kolorów kombinację niebieskiego i czerwonego, która zależy od przekroju naczyń krwionośnych. Jeśli "oprawcy" długo ingwilują daną osobę i nauczyli się tzw. "mapy kolorów" i miejsc ich występowania na ekranie monitora, to mogą okreslić w jakim jesteśmy nastroju, wesołym, smutnym, albo jeszcze innym.

Jeśli znają kolorystykę obrazu sytuacji w której myślimy np. o seksie, zabijaniu lub się boimy, to mogą od razu powiedzieć przez nadajnik np: chcesz zabić. Ofiara ma wtedy wrażenie że ten ktoś czyta jego myśli. A wszystko sprowadza się do nieświadomej gry naczyniowo-mięśniowej, spowodowanej i wzmocnionej środkiem chemicznym.

Z kolei urządzenie zwane przetwornikiem optyczno-akustycznym przetwarza obraz mikroruchów i drgań aparatu głosowego na dźwięk. Dzięki temu słyszymy co mówi dana osoba. Tak samo możemy przetwarzać optyczne drgania błony bębenkowej lub młoteczka w uchu i słyszeć wszystko co dochodzi do uszu ofiary (to co ona słyszy).

Omówimy teraz sposoby podawania środka. Starym sposobem, wykorzystywanym przez S.B. w Polsce było podłączenie do instalacji wodociągowej zbiornika nabitego CO2 i środkiem chemicznym. Był umieszczany w mieszkaniu na parterze i regularnie, w porach obiadowych wpuszczany do pionu. Celem było któreś z mieszkań położonych wyżej lub cała klatka schodowa.

Drugim sposobem było wlewanie środka do herbaty, kawy, zupy - w kawiarni, restauracji, barze, lub w innym miejscu pracy gdzie najczęściej robił to "dobry" kolega.

Zaletą pierwszego sposobu dotruwania był efekt bez objawowy i "ofiara" nie była w stanie stwierdzić, że powolutku się zmienia i ulega zatruciu. W taki sposób można postepować jeśli mamy stały dostęp do "ofiary". W sytuacji okazjonalnych kontaktów, podaje się duże toksyczne dawki i niestety ofiara musi to odchorować, ale przynajmniej wie że się czymś zatruła. Okoliczności i miejsce takiego zatrucia, jak restauracja czy bar, dają się łatwo wytłumaczyć i nie nasuwają myśli o celowym ataku.

Z ogólnych objawów które mogą wystąpić należy wymienić.


Ojawy są różne i ujawniają się zależnie od okresu przez jaki był przyjmowany środek.

  1. stężenie wodorowęglanów
  2. stężenie azotu pozabiałkowego - surowicy
  3. poziom salicylanów we krwi
  4. określić stężenie bromków we krwi
  5. określić stężenie methemoglobiny
  6. sprawdzić poziom wapna i mocznika
Ewentualnie przygotować się do hemodializy lub hemoperfuzji przez kolumny z węglem.

Pomocne może być uprawianie kolarstwa i to porządne, żeby dotlenić mózg, mięśnie i się wypocić. Drugim sportem mogą być ćwiczenia na siłowni, chociaż jest to forma statyczna i dlatego nie zbyt dobra.

Radzę obejrzeć się w kamerze termowizyjnej np: przemysłowej. Normalnie powinien być kolor zielony, jeśli jest czerwony z białymi plamkami na twarzy i dłoniach, to już jest źle. Dodatkowo proponuję założenie filtrów do wody z węglem aktywowanym, oraz kupowanie napojów w puszkach, przynajmniej do czasu wyjaśnienia się czegokolwiek.

Wiem że podawanie środków zwiotczających nie wiele daje. Ułatwia tylko rozszerzenie naczyń krwionośnych wiązką ultradźwiękową co powoduje niedotlenienie mózgu, spadek ciśnienia, zapaść, utratę przytomności. Należy wystrzegać się zabiegów pod narkozą, ponieważ grozi to samo tzn. zapaść, zatrzymanie akcji serca i w przypadku nie udanej reanimacji śmierć.
Wypadałoby też:

Można też porozmawiać prywatnie z pracownikami kontrwywiadu o tym sposobie ingwilacji, powołując się na informacje o działalności Służby Bezpieczeństwa w latach 1970-1990.

Odradzam rozmowy z policją na ten temat. Oni są dobrzy w łapaniu złodziei rowerów i włamywaczy. To, co nie przystaje do zakresu ich obowiązków, nie mieści się im w głowach. Można narobić sobie tylko kłopotów.

Podsumowując chcę zwrócić uwagę na parodię tej sytuacji. Jest ogromny rynek urządzeń służących do ingwilacji. Różnego rodzaju "pluskwy" nadajniki, odbiorniki, mikrofony kierunkowe, systemy podsłuchowe telefoni komórkowej, a także zwykłych linii telefonicznych. Opracowany jest już system opto-sejsmiczny umożliwiający podsłuch przez ściany budynku ze znacznej odległości, oparty na drganiach ściany lub szyby okiennej. I co z tego? Niech się pan zapyta w tych renomowanych firmach o ingwilację ultradźwiękową. Na pewno się zdziwią.

Proszę zauważyć że w urzędach, bankach, różnych firmach, nawet instytucjach obronnych stoją 10 litrowe pojemniki z wodą mineralną. Można je zanieczyścić środkiem, a potem zwykły robotnik zaniesie je gdzie trzeba na odpowiednie piętro. Cały wydział będzie pił że aż miło. Będzie Pan słyszał co planuje prokurator, co zeznaje świadek incognito, jakie plany ma prezes banku i jaki jest szyfr do jego kasy pancernej, lub jak brzmi hasło otwierające dostęp do konta bankowego.

W ramach przerwy, pracownicy wychodzą na obiad do baru, restauracji. Tam też usłużny kelner lub barman może uraczyć nas środkiem chemicznym. Wraca taka osoba do pracy i już ją słyszymy z drugiego budynku. Jeżeli nawet uciekniemy na środek jeziora łódką i sprawdzimy wszystkimi możliwymi urządzeniami, czy mamy pluskwę, to nic to nie da, bo dosięgnie nas wiązka ultradźwiękowa.

A jeśli te urządzenia dostaną się do tzw. "półświatka"? Co może zrobić i wymyśleć zwykły prymitywny bandzior. Tego nie wiem, ale na pewno bardzo się ucieszy. W dodatku może je przejąć z byłych państw socjalistycznych takich jak Polska, Rosja, Rumunia, Bułgaria i.t.p.

Na zakończenie dodam że można zrobić zapaść lub wylew drugiej osobie w momencie kiedy prowadzi samochód. Generator może być umieszczony w samochodzie jadącym przed lub za ofiarą. Wystarczy duża szybkość i ostry zakręt, w tym momencie ofiara nie ma szans. Ma pan morderstwo doskonałe a przyczyny wydają się naturalne.

Józef Z. Toronto. Kanada

P.S. Kamera ultradźwiękowa to tzw. generator.
Dodam jako ciekawostkę że akumulatorki i baterie tracą pojemność w wiązce ultradźwiękowej - po jakimś czasie.